Ileż przed takim kinomaniakiem jak ja seansów, na które trafia się przypadkiem. I te wejścia do kina, bo akurat miało się wolną chwilę i ruszyło na seans pasujący czasowo, jak i oglądanie domowe dzieł znanych, mniej znanych, nieznanych i tych z seri „co to kuźwa jest?”. I właśnie w tej ostatniej kategorii trafił mi się film „The Dead”. Zainteresował mnie poprzez tematykę (zombie), miejsce zdarzeń (Afryka) oraz zupełnie nieznana obsada. Tematyka zombie ostatnimi laty została tak mocno wyekploatowana, że wydaje się iż nic nowego tutaj odkryć się już nie da. Jednak od czasu do czasu pojawia się jakiś film, który potrafi z tego ogranego tematu wycisnąć jeszcze odrobinę sensu dla stworzenia kolejnego dzieła. Jakoś nie potrafiłem w annałach swej zawodnej pamięci produkcji o zombie dziejącej się w Afryce… choć coś sobie przypominam jeśli chodzi o zombie powiązane z voo-doo.
Obsada Filmu: The Dead (2010)
Reżyseria: Howard J. Ford, Jonathan Ford (II)
Scenariusz: Howard J. Ford, Jonathan Ford (II)
Zdjęcia: Jonathan Ford (II)
Muzyka: Imran Ahmad
Scenografia: Daniel Gomme
Producent: Howard J. Ford, Amir S. Moallemi
Gatunek: Horror
Produkcja: Wielka Brytania
Studio: Latitude Films
Czas trwania: 105 min.
Recenzja Filmu: The Dead (2010)
Przejdźmy do fabuły. Z objętej wojną Afryki odlatuje samolot wypełniony zmęczonymi, rannymi i przerażonymi ludźmi. Wśród cywilów znajdują się także wojskowi. Samolot rozbija się u wybrzeży Czarnego Lądu. Z odmętów oceanu wyłaniają się tylko pojedyncze osoby wśród nich główny bohater Brian Murphy. Od razu zostaje zaatakowany przez zombie i rozpoczyna się jego walka o przetrwani, i walka o jego pożegnanie z Afryką.
Nawet przez moment twórcy nie zaczęli rozkminiać dlaczego ludzie zarażają się tajemniczą chorobą i nie stają się żywymi trupami. Jedynie przez chwilę mowa jest o karze na ludzkości. I bardzo dobrze, bo kolejne debilne bajanie o tajemniczym wirusie – produkcie naukowców, wojska, terrorystów, kosmitów itd. byłoby niestrawne. W „The Dead” postacie bardziej zainteresowane są przeżyciem niż naukowym dociekaniem źródła choroby. Pozwala to skupić się na przeżyciach ludzi, którzy walczą z hordami bezmyślnychg bestii.
Stare, dobre powolne zombie (coś klimat ala „Noc żywych trupów”) implikują sposób prowadzenia fabuły. Tutaj nie ma gwałtownych niespodziewanych zwrotów akcji, choć momenty potrafiące wprowadzić grozę też się tutaj pojawiają. W jednym momencie, choć od początku czuć było pismo nosem, że będzie jeden z prostrzych sposobów straszenia widza i ja dałem się nabrać i zaskoczyć. W ogóle i szczególe Afrykańskie bezkresy i totalne zadupia dobrze komponują się z pałętającymi się po sawannach powolnymi zombiakami. Te żywiące się żywymi już nieludzkie bestie mają czas, powoli, mozolnie, noga za nogą podążają w kierunku światła, dźwięku, widoku, który choćby zwiastuje możliwość skonsumowania czegoś, znaczy się kogoś na ciepło. Świetnie użyto tutaj rozpadającego się samochodu, pickupa, który jest równie sterany życiem jak bohaterowie tego filmu. Sama akcja z uruchomieniem, gdzie do ostatniego momentu nie było pewności, że Brian Murphy zdąży naprawić – poprzez założenie koła i uruchomić autko. Spokojna scena, a napięcie daje się wyczuć. Ów rozpadający się sprzęt pozwala na szybsze przemieszczenie się w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. A i także ów gruchot pozwala zapoznać się czarnoskóremu Danielowi Dembele z białym Brianem Murphy. Łączą się ich drogi ku wspólnemu celowi, a pomiędzy nimi nawiązuje się wieź w sposób tak nienachalny i niedostrzegalny, że aż budzi to zdziwienie, iż w takiej produkcji nastawionej na straszenie żywymi trupami można było osiągnąć taki efekt.
Trzeba przyznać wszystkim biorącym udział w tej produkcji, że klimat to oni potrafili zbudować. Afrykańskie plenery sprzyjają wizji opuszczenia, samotności – gdyby nie wszędzie pałętajace się zombiaki. Od samego początku wytworzono atmosferę totalnego upadku, braku nadzieii i walki o choć parę godzin życia. Tutaj nikt nie pierdzieli kocobołów o walce o ojczyznę, kraj, country itp. tutaj walczy się o przeżycie, oraz by ochronić najbliższych, rodzinę, a często także i sąsiadów. By przetrwać w świecie, gdzie od ugryzienia każdy może zasilić zastępy armii zombie (niezły smaczek nawiązujący do wszędobylskich konfliktów zbrojnych mających miejsce na kontynencie afrykańskim każdego dnia), czarnoskórzy tubylcy potrafią zakopać wojenną maczetę, wsadzić sobie głęboko w dupę polityczne, religijne i inne bzdetne przekonania i przerwać plemienne, jak i międzynarodowe konflikty by wspólnie stanąć ramię w ramię w obronie bliskich. Owe zjednoczenie także wydaje się naturalne, nie ma tu klasycznej dla amerykańskich filmów przesady, gdzie po chwili żyd z muzułmaninem walczy z kosmicznymi najeźdźcami. Owe przymierze czarnych mieszkańców by bronić wolnej od krwiożerczej zarazy wioski to iście pierwotny i dzięki temu jakże naturalny i słuszny sojusz.
Troszkę szwankują tutaj aktorzy. W niektórych momentach ma się wrażenie, że to sa osoby brane z ulicy, wyuczone na pamięć paru słów, gestów i rzucone na żer oka kamery, które nie wybacza żadnych błędów. Tak samo widać pewne niedociągnięcia związane z scenografią czy kostiumami oraz efektami specjalnymi – ale tutaj po prostu czuć niedostatki funduszy wykorzystane do stworzenia tego obrazu. Parę razy pomimo, że nie zostało to pokazane, a wręcz pominięte okazuje się, że coś zostało wzięte, albo że amunicji jest więcej niż przez cały czas się wydawało. Za to in plus można zaliczyć formę survivalowego „łóżka”, którego nie powstydziłby się sam Bear Grylls. Niby nic, ale ile w tym realizmu.
Przyszedł czas na podsumowanie. Cały film aktorsko nie jest szczytem marzeń, jednak klimat beznadziejności jaki zbudowano, tego destrukcyjnego poczucia bezsensu otaczającego świata – tego twórcom odmówić nie można. Dodatkowo może to nie jest mrożący krew w żyłach horror, ale pozostawia pozytywnie negatywne wrażenie. Już tłumaczę o co chodzi w owym zwrocie „pozytywnie negatywne wrażenie”, otóż pokazano jak mało wszystko znaczy w konfrontacji z zagładą na skalę światową, o ile ważniejsza jest kolejna kula do karabinu niż garść do niczego nie przydatnych banknotów. Warto obejrzeć dla klimatu i specyfiki miejsca akcji.
Gdzie obejrzeć film: The Dead (2010)
Obecnie film: The Dead (2010) można obejrzeć za pośrednictwem platform VOD.