Witam
Mam dość skomplikowany problem z dzieckiem (dziewczynka ma 5 lat). Po pierwsze córka moczy się w nocy, śpi na tyle mocno, że nie czuje, że robi siusiu. Przez 8 miesięcy nie zakładaliśmy jej pieluch i wysadzaliśmy przed spaniem, w nocy. Nieraz wysadzamy ją w nocy 2 razy, a ona i tak dwa razy potrafi się zsikać. Czasami przez 1,5 tygodnia nie sika.
W tym celu będziemy szukać pomocy u pediatry i wszędzie tam, gdzie nas skieruje. Jednak problem polega na tym, że jak niedawno z nią rozmawiałam, powiedziała mi, że ona się budzi w nocy, ale tak boi się ciemności, że nie chce wyjść z łóżka, boi się nas zawołać, więc dalej zasypia (śpi w swoim pokoju).
Mam więc podstawy twierdzić, że być może budzi się, bo chce jej się siusiu, ale ze strachu nas nie budzi. Wcześniej wspominała, że boi się nas zawołać, bo obudzi młodszego braciszka (który śpi za ścianą). Na nic moje tłumaczenia, że on ma twardy sen i na pewno go nie obudzi.
Nie pozwala sobie zapalić lampki w pokoju, bo też się boi takiego światła. Proponuję lampkę w pokoju, drugą w przedpokoju, a ona mówi, że ona się boi nocy i ciemności i jak się tak palą lampki, to też się boi! Ten strach nasilił się jej po powrocie z wczasów. Tam siłą rzeczy spaliśmy wszyscy razem. Od razu po powrocie bała się spać sama. Od tamtej pory zasypia u nas w łóżku i przenosimy ją w nocy do jej łóżka (tak wspólnie ustaliliśmy), ale ostatnio obudziła się w nocy i bardzo się bała i dziś przed zaśnięciem panikowała i nie chciała, żebyśmy ją przenosili.
Proponuję spanie przy otwartych drzwiach, ale ona nie chce o tym słyszeć, bo mamy w domu kota i mała nie chce, żeby kot do niej w nocy wchodził, bo wie, że się go przestraszy, albo że na nią skoczy. Jak śpi u nas w łóżku, to kota się nie boi.
Obawiam się że przez ten strach może mieć duże problemy z oduczeniem się sikania do łóżka. Co do spania z nami: ja mam chory kręgosłup i mamy zamontowane specjalne podnoszone materace: ja oddzielny, mąż oddzielny, a więc na środku łóżka jest łączenie materacy (taka szpara) i ona po prostu pośrodku nie może spać, bo na dłuższą metę to niewygodne i niezdrowe. Poza tym ja muszę spać z lekko podniesionym materacem, a więc dla niej nie ma miejsca między nami.
Kanapę w salonie mamy bardzo niewygodną, ja ze względu na kręgosłup w ogóle nie mogę na niej spać, mąż wstaje połamany. Mamy jeszcze roczne dziecko i nie zawsze się wysypiamy (prawie nigdy), a więc nie możemy sobie dodatkowo pozwolić na nieprzespane noce ze względu na niewygodne łóżko (kanapa), czy ciasnotę w sypialni.
Oczywiście doraźnie nieraz wybieramy i takie rozwiązanie, jednak nie możemy sobie pozwolić na takie spanie "dopóki z tego nie wyrośnie"...
Myślę, że najpierw powinniśmy zająć się tym jej strachem, potem sikaniem, a może i jedno i drugie ma wspólne podłoże? Nadmienię jeszcze jedną rzecz: dwa dni temu oświeciło mnie i wydaje mi się, że córcia jest leworęczna, a w przedszkolu każą jej pisać, rysować, jeść prawą ręką. Od początku wszystko w zasadzie robiła obiema rękami, wiedziałam, że te strony jej się jeszcze ułożą i określą, więc nie przywiązywałam do tego większej wagi.
Wyczytałam, że osoby leworęczne, którym nakazuje się posługiwać prawą ręką, mogą mieć różne problemy rozwojowe. Może tutaj tkwi problem? Pozdrawiam i liczę na odpowiedź. maagdat
Witam Panią
Opisała Pani w swoim liście kilka problemów. Zacznę od ostatniego, bo wydaje mi się, że w najprostszy sposób można go rozwiązać i być może ma wpływ na inne zachowania córki. Lewo- i praworęczność jest związana z organizacją pracy mózgu, a nie z nawykiem trzymania różnych przedmiotów w prawej bądź lewej ręce.
Wydawało mi się, że do przeszłości należą sytuacje, kiedy nauczyciel w przedszkolu czy szkole zmusza dziecko do pisania, rysowania, wycinania prawą ręką. Zmuszanie dziecka do pisania prawą ręką, potocznie nazywane „przestawianiem”, niestety, może mieć negatywne konsekwencje, nie tylko związane ze sprawnością ruchową, ale właśnie z różnymi problemami na poziomie emocjonalnym (czasem pojawia się moczenie, jąkanie, kłopoty ze snem).
Zaczęłabym więc rozwiązywanie problemów małej od jednoznacznego sformułowania oczekiwań wobec nauczycielek w przedszkolu. Należy poprosić, by zostawiły córkę w spokoju i pozwoliły jej pisać, rysować, jeść tą ręką, którą wybierze. Może to być czasem lewa ręka, a innym razem prawa. To, którą wybierze, będzie zależało wyłącznie od niej. Gdyby Panie w przedszkolu protestowały, dyskutowały, nie zgadzały się z Panią, bądź lekceważyły Pani oczekiwania, zwróciłabym się z prośbą o pomoc do przedszkolnego psychologa.
Każde przedszkole państwowe jest pod opieką poradni psychologiczno- pedagogicznej i stamtąd delegowany jest psycholog, który najczęściej pracuje w danym przedszkolu jeden raz w tygodniu przez kilka godzin. Rodzice mają prawo zwracać się do niego ze wszystkimi problemami, które niepokoją. Jeśli w tym dniu nie może Pani pojawić się w przedszkolu, ma Pani prawo skorzystać z dyżuru w poradni. W przedszkolach prywatnych nie zawsze psycholog jest zatrudniony na stałe, a jedynie „wzywany” wtedy, kiedy jest potrzebny.
Gdyby się okazało, że przedszkole odmawia takiej pomocy, skorzystałabym z prywatnej wizyty. Poprosiłabym na piśmie o ocenę sytuacji (psycholog oceni lateralizację, sprawdzi, która półkula jest dominująca i jaka lateralizacja u Pani córeczki) i wystawi zaświadczenie. Po takiej obserwacji będą wskazania do określonych zachowań i wtedy już na piśmie będzie jednoznacznie nazwane, jak postępować z córeczką.
To jeden problem. Kolejny, który być może jest osobnym, wyizolowanym problemem, a może jednak połączonym z innymi, jest lęk przed ciemnością. Jeśli dziecko boi się nocy, kształtów, dźwięków, staramy się te lęki „oswajać”. Jak to robimy? Zawsze za zgodą i akceptacją dziecka, zawsze w sytuacji, na którą dziecko nie protestuje i z osobą, z którą czuje się bezpiecznie, swobodnie, dobrze.
Mówimy, nazywamy i pokazujemy... Trzymając za rączkę, czy na początku biorąc dziecko na ręce i tuląc, by czuło się bezpiecznie, wędrujemy po mieszkaniu, stopniowo poszerzając ciemne kręgi otaczające dziecko. Opowiadamy, przybliżamy sytuację, proponujemy różne rozwiązania - zmieniamy miejsce łóżeczka, likwidujemy ciemne zasłony, by zaglądał do okien księżyc, wybieramy różne małe lampki w kształtach zabawek, zwierzątek, które instalujemy w mieszkaniu. Ważne, by to „oswajanie” lęków było stopniowe i w całości akceptowane przez dziecko.
I ostatni problem. Moczenie nocne. Na początek - nie dawanie pić dziecku od południa to błąd. Dziecko musi pić, jeśli jest spragnione. Szukamy przyczyn, a przyczyną nie jest nadmierne picie. Należy wykluczyć wszystkie powody natury organicznej - infekcje, kłopoty z pęcherzem. Wizyta u pediatry wydaje się być konieczna. Nie wykluczam, że też u urologa dziecięcego. W Warszawie w Instytucie Matki i dziecka prof. Praszkier zajmuje się problemem moczenia nocnego i jak donosi literatura, ma spore osiągnięcia w tym temacie.
Trzeba szukać specjalistów od moczenia nocnego, z których pomocą znajdziecie Państwo przyczynę kłopotów córki. Jak więc Pani widzi, temat jest szeroki i trzeba na niego spojrzeć tak szeroko, jak go przedstawiłam. Myślę, że wizyta u psychologa też mogłabym pomóc w tej sytuacji. Zachęcam do działania. Spokojnego, ale konsekwentnego.
Życzę sukcesów. Pozdrawiam.
Please login or Register to submit your answer