Lśnienie The Shining (1980) – Cały Film • Online • Recenzja • Gdzie obejrzeć za darmo po polsku?
Horror Recenzje oraz Filmy Online

Lśnienie The Shining (1980) – Cały Film • Online • Recenzja • Gdzie obejrzeć za darmo po polsku?

Informacje o filmie: Lśnienie The Shining (1980)
  • reżyseria: Stanley Kubrick
  • scenariusz: Stanley Kubrick, Diane Johnson
  • gatunek: Horror
  • produkcja: Wielka Brytania, USA
  • świat: Stephen King
  • premiera: 23 maja 1980 (Światowa) 31 grudnia 1990 (Polska premiera kinowa)
Recenzja Filmu: Lśnienie The Shining (1980)

Stephen King niewątpliwie należy do ludzi, którym się w życiu poszczęściło. Jego kolejne książki sprzedają się na pniu, jest jednym z najczęściej ekranizowanych pisarzy w historii kina i w zasadzie to mógłby już do końca życia leżeć brzuchem do góry, przyjmując tantiemy za kilkadziesiąt napisanych powieści i nowel. O ile do książek większych zarzutów nie mam – powiem więcej: mam wręcz do pisarza szacunek, że nierzadko debilne fabuły (w końcu jak inaczej określić historię o psychopatycznym samochodzie mordującym ludzi?) są napisane z taką lekkością pióra i pierwszorzędnie budowanym klimatem, że nie sposób się od nich oderwać – o tyle ich ekranizacje w przerażającej większości są dla mnie niestrawnymi gniotami.
Kto wie, być może cały problem tych filmów leży w tym, że po odjęciu od idiotycznej fabuły klimatu i barwnych opisów, pozostaje nam jedynie kolejny b-klasowy horror. Jednakże wśród imponującej ilości kiepskich ekranizacji trafiło się kilka perełek, które udowadniają, że na ekranizacje wypocin Kinga warto czasami zwrócić uwagę. Wśród tych drogocennych tytułów zdecydowanie najmocniejszym blaskiem świeci ekranizacja „Lśnienia”. Jedna z pierwszych powieści Kinga zainteresowała niezrównanego mistrza reżyserii, Stanleya Kubricka, a efektem tego było prawdziwe arcydzieło horroru.
Jack Torrance jest niespełnionym pisarzem, który podejmuje się kilkumiesięcznej opieki nad hotelem Overlock, położonym wysoko w górach Kolorado. Przez całą zimę razem z żoną Wendy i synkiem Dannym są jedynymi mieszkańcami ogromnego budynku. Bohater wierzy, że długie odizolowanie od świata zewnętrznego pomoże w ukończeniu pierwszej powieści. Tak bardzo podoba mu się wizja spokojnej pracy w odosobnieniu, że nie przerażają go nawet informacje o poprzednim dozorcy, który kilka lat wcześniej siekierą porąbał swoją rodzinę na kawałki, a następnie popełnił samobójstwo. Torrance zapewne zastanowiłby się nad przyjęciem oferty pracy dwa razy, gdyby wiedział, że w hotelu dochodzi do nadprzyrodzonych zdarzeń, a jego syn Danny jest obdarzony telepatią (nazywaną w filmie „lśnieniem”), co czyni go wyjątkowo podatnym na ataki demonicznego budynku.
O „Lśnieniu” można powiedzieć, że jest ostatnim dziełem Stanleya Kubricka genialnym od pierwszej do ostatniej sceny. Jego realizacji podjął się, gdy już swoją wielką reżyserką klasę udowodnił takimi filmami jak „Dr.Strangelove”, „Barry Lyndon”, „Lolita” oraz przede wszystkim filozofującym kinem science-fiction – „2001: Odyseja kosmiczna” – oraz wstrząsającą, obrazoburczą i szokującą „Mechaniczną pomarańczą”. Mając w pamięci jego dotychczasową twórczość i tytuły beletrystyczne które ekranizował, sięgnięcie po książkowy bestseller, do tego z mało ambitnego gatunku literatury grozy, wydawać się mogło zabiegiem czysto komercyjnym. Kubrick jednak i tym razem nie zawiódł, udowodniając, że odcinanie kuponów od czyjejś sławy i kręcenie rzemieślniczej ekranizacji jest niegodne jego talentu. Opierając się na tekście Kinga – który notabene nie przepada za tą ekranizacją i po latach nakręcił wierniejszą adaptację książki – stworzył dzieło, które śmiało można nazwać arcydziełem gatunku.
Zapytacie być może, cóżże takiego cudownego jest w tym filmie. Odpowiedzi można by mnożyć wiele, ale przede wszystkim należałoby powiedzieć jedno słowo: KLIMAT. Klimat, o którego mocy nie świadczą porozrywane ludzkie członki, obdzieranie żywego pacjenta ze skóry, rozszarpywanie ludzi na kawałki, stosy trupów i wyskakujące z szaf kudłate dziewczynki, które nie słyszały o czymś takim jak gumka do włosów. W tym filmie najstraszniej bywa wtedy, kiedy niczego tak naprawdę nie widać. Za sprawą muzyki i fenomenalnego wyczucia języka filmu, sceny z małym chłopczykiem przemierzającym na rowerku długie, puste korytarze hotelu wręcz kipią od niepowtarzalnej dawki grozy i napięcia. Kubrick, lubujący się w sterylnych i odhumanizowanych scenografiach, stworzył tym razem jedną z najgenialniejszych lokacji w historii horroru. Jej geniusz przejawia się tym, że pomimo pozornego bezpieczeństwa, wszechobecności sztucznych i naturalnych źródeł światła oraz przy zupełnym braku ciemnych zakamarków, do których nikt przy zdrowych zmysłach – z wyjątkiem bohaterów filmowych rzecz jasna – by się nie zapuszczał, odczuwamy przerażenie na samą myśl o spędzeniu w „Overlock” weekendu. Jest to zasługą reżysera, który powoli, krok po kroku odsłania nam charakter tego miejsca, pokazując, że za fasadą ciepłych, bezpiecznych i przestronnych wnętrz czai się przedsionek piekła. Do samego końca klimat scenografii nie ulega jednak zmianie, przez co nie można jednoznacznie powiedzieć, czy piekło czai się w samym miejscu, czy też w umysłach bohaterów.
Oczywiście, jak to w tym gatunku filmowym bywa, kawał roboty odwala za reżysera muzyka, za którą w przeważającej części odpowiadali György Ligeti oraz nasz krajan, Krzysztof Penderecki. Oprawa muzyczna w każdym przyzwoitym horrorze odgrywa niebagatelną rolę, ale tym razem nie jesteśmy katowani tak oczywistymi patentami jak nagłe rozgrzewanie naszych głośników do czerwoności, przy których mimowolnie się podskakuje. Instrumentalne utwory w „Lśnieniu” służą konsekwentnemu budowaniu napięcia od spokojnego początku filmu aż do pełnego emocji finału.
Żeby listę zachwytów dopełnić, wspomnieć należy jeszcze o aktorstwie, a właściwie to o aktorze. Wystarczy powiedzieć: Jack Nicholson i to już w zasadzie wystarczy. Niemniej nie odmówię sobie przyjemności i porozpływam się trochę nad jedną z ciekawszych kreacji tego aktora. Nicholson był wprost wymarzony do roli Jacka Torrance’a. Co tu dużo ukrywać, najzwyczajniej ukradł film pozostałym odtwórcom – inna sprawa, że nie było ich znowu tak wielu, o realnej konkurencji dla tego aktora już nie wspominając. Powiedzieć, że „Lśnienie” to film należący do Nicholsona, to jak stwierdzić, że „Gulczas, a jak myślisz?” jest filmową szmirą. Mało kto przy zdrowych zmysłach ośmieliłby się z tymi tezami nie zgodzić. Nicholson jest aktorem pełnym charyzmy, co z powodzeniem udowadnia nawet w najsłabszych ze swoich filmów. Samą niebanalną osobowością potrafi wybronić się z najgorszego filmu, czego niejeden aktor niewątpliwie mu zazdrości. Jednak dopiero wtedy, gdy dochodzi do konfrontacji jego talentu z surowymi wymaganiami reżysera takiego jak Kubrick, mamy okazję poznać pełnię aktorskich umiejętności Nicholsona. Kreując Torrance’a, aktor pozwolił sobie zaszaleć na całego. Stworzył nieobliczalnego, nabuzowanego agresją, psychopatycznego maniaka, stanowiącego zagrożenie dla bliskich. Pomimo jednak niebezpieczeństwa przeszarżowania tej roli, o co było nie trudno, nie przekroczył cienkiej linii, za którą majaczyło widmo groteskowości. Tym sposobem stworzył jednego z najciekawszych i najbardziej przekonujących psychopatów w historii kina.
Pozostając przy temacie aktorstwa, należy wspomnieć o dosyć kontrowersyjnej kreacji Shelley Duvall, wcielającej się w rolę żony Jacka. Z jednej strony jej powoli rodzące się przerażenie jest przekonujące, szczególnie w scenach, gdy w Jacku dopiero zaczyna się budzić gniew i przestaje on ukrywać rozdrażnienie irytująca żoną. Do tych scen z jej udziałem nie można mieć zarzutów. Ale gdy poziom szaleństwa trawiącego Jacka przekracza już barierę bezpieczeństwa, Wendy staje się cholernie irytującą babą, która histerycznie krzyczy, szlocha i zabawnie przy tym podskakuje. Dochodzi do tego, że chwilami widz wręcz życzyłby sobie, żeby mąż-psychopata zrobił z nią porządek. Tutaj rodzi się pytanie, czy irytacja wywoływana przez bohaterkę jest zamierzonym efektem, czy też błędem w sztuce, którego aktorce do spółki z reżyserem nie udało się w porę skorygować. Pytanie tym bardziej zasadne, że w dostępnych na DVD materiałach zza kulis znajduje się scena, kiedy reżyser spiera się z aktorką na temat interpretacji jej roli.
Jeśli chodzi o pozostałych aktorów, to z bohaterów istotnych dla fabuły nie wspomniałem jeszcze o małym Dannym Lloydzie, odgrywającym syna Jacka Torrance’a. Przed małoletnim aktorem w trakcie kręcenia zdjęć skrzętnie ukrywano charakter filmu, w którym gra. W rezultacie wypadł w swojej roli poprawnie, przekonująco ale jednak bez wywoływania specjalnych zachwytów. No cóż, późniejsze jego losy pokazują, że kariera aktorska najwyraźniej nie była mu pisana.
Skoro kwestie obsadowe mamy już za sobą, muszę poruszyć jeszcze klasyfikację gatunkową tego filmu. Wielokrotnie spotykałem się z opiniami, jakoby to, co widzimy w filmie, w przeważającej części miało miejsce w głowie Jacka. Tym samym „Lśnienie” miało być swoistym studium psychopatii powstającej pod wpływem osamotnienia. Zgadza się, Nicholson w mistrzowski sposób przedstawił procesy rodzącego się powoli obłędu, jednakże zrobił to niejako przy okazji. Nie to było głównym zamierzeniem filmu, ponieważ wtedy mielibyśmy do czynienia z klasycznym przykładem thrillera psychologicznego. Tymczasem już samo klasyfikowanie tego filmu jako horror powinno o czymś świadczyć. W „Lśnieniu” zbyt wiele jest elementów nadprzyrodzonych, żebyśmy mogli przypisać to rojeniom pogrążającego się w obłędzie bohatera.
Nie należy zapominać, że makabryczne wizje, fizyczny ból i podskórny strach były również udziałem pozostałych bohaterów filmu, a jakby nie kombinować z interpretacjami, nie sposób wszystkiego wytłumaczyć wybujałą wyobraźnią Jacka. Jeżeli już nawet umówimy się na naciąganą wersję, jakoby bohaterowie doświadczyli zbiorowej halucynacji, to przecież otrzymujemy na koniec ujęcie, które ucieka wszelkim próbom zracjonalizowania filmu. To ostatni znak od reżysera, że należy zapomnieć o kombinowaniu ze schizofrenicznymi wyjaśnieniami i pogodzić się z faktem, że obejrzeliśmy właśnie ni mniej ni więcej jak film o nawiedzonym domu. A że otrzymaliśmy przy tym produkt tak niejednoznaczny, dający pole popisu dla różnych teorii i wciąż zachwycający przy kolejnych seansach, to już jedynie niepodważalne świadectwo wielkiej klasy reżysera. To jest jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy literacki oryginał w porównaniu z ekranizacją wypada słabiej. Fabuła nie daje zbytnich możliwości interpretacyjnych, pisarz wykłada czytelnikowi kawę na ławę, tym samym nie bawiąc się w niejednoznaczność opowieści. Oczywiście nie twierdzę, że jest to ewidentnym minusem, przekreślającym powieść w moich oczach. Literackie „Lśnienie” jest kawałem znakomitego horroru, który trzyma w napięciu, wciąga od pierwszych stronnic i sprzedaje sążnistego kopniaka w finale. Ale wciąż jest to jednak zwykłe pisarskie wyrobnictwo, świetnie przemyślane, znakomicie napisane, ale jednak nie oferujące niczego na tyle rewolucyjnego, żeby stawiać je ponad inne znakomite tytuły literatury grozy.
Natomiast film Kubricka wnosi filmowy horror na nowy poziom. Nie brakuje tu pewnej dawki makabry charakterystycznej dla tego gatunku. Ba, w jednej scenie krew dosłownie zalewa cały ekran. Ale są to elementy, które Kubrick stosuje z wyczuciem, bawi się nimi, dbając cały czas o to, żeby nie zdominowały filmu. Reżyser kładzie nacisk przede wszystkim na klimat oraz niejednoznaczną strukturę filmu. Gdy do tych elementów dodajemy fenomenalnego Jacka Nicholsona, otrzymujemy dzieło ponadczasowe, prawdziwy klasyk i kamień milowy gatunku. Horror nie stosujący tanich trików do straszenia widza, ale konsekwentnie podnoszący napięcie od pierwszych scen aż do finału, podczas którego wprost nie możemy oderwać oczu od ekranu. Nie jest to jednak tytuł, który trafi do każdego widza. W dobie ultrabrutalnych, ultraszybkich i ultragłupich filmów grozy, w których jedna przewrotka fabularna goni drugą (vide seria „Saw”), „Lśnienie” może się wydawać powolną, spokojną i nużącą ramotą. No cóż, jedni lubią, jak po ekranie spływa mózg, inni wolą stymulowanie tego organu podczas seansu.

Gdzie obejrzeć cały film za darmo:Lśnienie The Shining (1980)

Obecnie film: Lśnienie The Shining (1980) można obejrzeć za pośrednictwem platform VOD

Post Comment