Obsada Filmu: Bóg zemsty (Seeking Justice) 2011
Reżyseria: Roger Donaldson
Scenariusz: Robert Tannen
Zdjęcia: David Tattersall
Muzyka: J. Peter Robinson
Scenografia: J. Dennis Washington, Kelly Curley, Alice Baker (I)
Producent: Ram Bergman, Tobey Maguire, James D. Stern
Gatunek: Akcja, Dramat, Thriller
Produkcja: USA
Dystrybucja: Kino Świat
Czas trwania: 105 min.
Recenzja Filmu: Bóg zemsty (Seeking Justice) 2011
Zemsta tu, zemsta tam, o zemście nakręcę kolejny film wam. Ileż to produkcji bazowało na tej emocji? A ileż z nich to oddalone w odchłanie kosmicznego niebytu i niepamięci? Podpowiem – cholernie dużo. I aż się prosi o rozszyfrowanie owej tajemnicy – czym różni się dobry film o zemście, od tego złego. Film „Bóg zemsty” daje sporo argumentów za jedną ze stron owego filmowego medalu, a której jeszcze nie napiszę coby nie psuć radości czytania wstępu do tegoż tekstu.
Will to nauczyciel, Laura gra w orkiestrze. Ich życie to klasyczne bazowanie na szarości, niczym się nie wyróżniają, ot tak po prostu sobie żyją. Do chwili, gdy Laura zostaje zgwałcona. W szpitalnej poczekalni do Willa przysiada się nieznajomy przedstawiający się jako Simon i proponuje pomoc. Pomoc w dorwaniu gwałciciela, bez opierania się na jakże niedoskonałych procedurach prawnych gwarantujących zgwałconej kobiecie tylko masę upokorzenia. Będzie to drobna przysługa, za którą w przyszłości Will zostanie poproszony o zrewanżowanie się inną „drobną” przysługą.
Oglądając ten film miałem wrażenie jakbym widział jakowyś kolaż, zlepek setek różnych filmów dotyczących zemsty. Z jednej strony faktycznie ciężko jest zaprezentować coś nowego, nowatorskiego, przebojowego z wyeksploatowanego na kinowych ekranach tematu zemsty. Acz z drugiej strony można podać ów temat przyjmując zdecydowanie jakąś opcję czyli szybki i dynamiczny film akcji, dramatyczny dramat, psychopatyczny film psychologiczny czy prześmiewczą komedię. Na coś należałoby się zdecydować i trzymać się tego, bo nie każdemu starcza talentu do balansowania pomiędzy gatunkami i pozostawienia pozytywnego wrażenia. Tematyka przewodnia tego obrazu to najprostsza możliwa opowieść czyli wydawałoby się mniejsza ilość opcji, które można skrewić. Właśnie, wydawałoby się…
Ledwie momentami jest tu akcja, jakieś tempo. Główni bohaterowie z Nowego Orleanu – tak naprawdę mogą być z jakiejkolwiek mieściny, w jakimkolwiek kraju – ten uniwersalizm jest pozytywem, acz jednym z niewielu. Jeśli już coś się dzieje na ekranie to poprzedzone zostaje to kilkunastoma minutami zupełnie do niczego nie prowadzących scen, istnych zapychaczy by przedłużyć ponad miarę seans. Dla mnie ten film jest za długi o przynajmniej pół godziny. Szczególnie widoczne jest to gdzieś tak od połowy. Człek zamiast oglądać film zaczyna się rozglądać po sali by sprawdzić, czy inni widzowie mają to samo wrażenie. Okazuje się, że parę osób podzielało mą opinię, a dwoje nawet wyszło po około godzinie seansu. Ja jako filmowy zboczeniec pozostałem do końca. Trzeba i należy wspomnieć o niemiłosiernie tandetnej i przewidywalnej końcówce, męczące to było i irytujące.
Ciekawa opcja grupy ludzi działających poza prawem, by owego prawa pilnować. Każący morderców i gwałcicieli, pedofili i innego ludzkiego ścierwa została zupełnie w tym filmie pogrążona w nijakości. Tego typu instytucje tak ulubione przez fanów spiskowej teorii dziejów to znakomity materiał na film prezentujący dylematy natury moralnej – kto i czy ma prawo zasądzać o życiu i śmierci. Tutaj ważniejsze jest oglądanie męczącego się Cage’a, próbującej swą blondziową urodą zaślpić widza January Jones, robiącego za ważniaka w tajnej przez poufne instytucji „dobra publicznego” (imię jego postaci to grubymi nićmi szyty dopsztyk do zabawy w „Simon mówi” już wielokrotnie używanej w kinie).
Nicolas Cage to jeden z moich ulubionych aktorów (zaczynam się zastanawiać czy nie mówić i nie pisać o tym w czasie przeszłym), który stworzył kilka genialnych kreacji. Jednak jego demencja aktorska jest coraz większa. Od około 10 lat tylko w nielicznych momentach prezentuje się dobrze na dużym ekranie, a w zatrważającej większości występuje (bo trudno mówić i pisać tu o grze) w popylinach i barachle. Już przed seansem „Bóg zemsty” wyświetlono trailera „Ghost Ridera 2”, który to tylko potwierdza ów upadek. Nie wiem, jak wielkie długi ma czy podpisał cyrograf w szatanem by zagrać kilka genialnych ról, ale teraz to chyba wlaśnie spłaca będąc twarzą prezentującą totalne porażki. Powoli staje się synonimem kiepskiego filmu, gdzie będzie grał to okaże sie klapą.
Reasumując należy olać ten film w kinie, ewentualnie obejrzeć jak trafi na jakiś DARMOWY kanał telewizyjny lub obejrzeć stare (ale nie znowu takie dobre) „Życzenie śmierci”, gdzie zemsta jest zemsta. Swoją drogą co za kretyn przetłumaczył „Seeking Justice” na „Bóg zemsty”?
Gdzie obejrzeć film: Bóg zemsty (Seeking Justice) 2011
Obecnie film: Bóg zemsty (Seeking Justice) 2011 można obejrzeć za pośrednictwem platform VOD.