Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (2016) – Cały Film • Online • Recenzja • Gdzie obejrzeć za darmo?
Recenzje oraz Filmy Online Sci-Fi

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (2016) – Cały Film • Online • Recenzja • Gdzie obejrzeć za darmo?

Obsada Filmu: Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (2016)
Tytuł oryginalny: Batman v Superman: Dawn of Justice
Kraj: USA (2016)
Reżyseria: Zack Snyder
Obsada: Ben Affleck, Henry Cavill, Amy Adams
Dystrybutor: Warner Bros
Recenzja Filmu: Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (2016)

„Bat­man v Su­per­man”, kon­ty­nu­acja wąt­ków roz­po­czę­tych w świet­nym „Man of Steel”, miał być fil­mo­wym wy­da­rze­niem roku, w szcze­gól­no­ści dla wszel­kiej” maści ko­mik­so­wych ge­eków, ta­kich jak niżej pod­pi­sa­ny. Nie­ste­ty, pierw­sze opi­nie kry­ty­ków i szczę­śliw­ców, któ­rzy wi­dzie­li film przed­pre­mie­ro­wo nie po­zo­sta­wia­ły złu­dzeń: naj­now­szy film Sny­de­ra miał być po pro­stu zły, a naj­lep­sze co można o nim po­wie­dzieć, to że miał po­ten­cjał, który zo­stał nik­czem­nie zmar­no­wa­ny. W obro­nę dzie­ło wzię­li jed­nak nie­któ­rzy fani, a seans po­twier­dził tylko moje przy­pusz­cze­nia. Panie i Pa­no­wie, „Bat­man v Su­per­man” nie jest złym fil­mem. Ale w żad­nym wy­pad­ku nie jest też dobry.

Po wy­da­rze­niach z „Man of Steel” Su­per­man staje się kimś w ro­dza­ju wroga pu­blicz­ne­go. W wy­ni­ku jego nie­roz­waż­nych dzia­łań wiele osób po­nio­sło śmierć, stąd przy­chyl­na dotąd opi­nia pu­blicz­na za­czy­na kwe­stio­no­wać jego wiel­kość i bo­ha­ter­stwo. Ową nie­na­wiść pod­sy­ca też Lex Lu­thor, od­wiecz­ny ar­cyw­róg Czło­wie­ka ze Stali, wy­ko­rzy­stu­jąc przy oka­zji sa­me­go Bat­ma­na do zro­bie­nia po­rząd­ku z su­per­czło­wie­kiem. Prę­dzej czy póź­niej musi dojść do idio­tycz­nej, dzie­się­cio­mi­nu­to­wej kon­fron­ta­cji le­gend DC.
Tak w skró­cie pre­zen­tu­je się fa­bu­ła „BvS” i może nie by­ło­by w tym nic złego, gdyby to wła­śnie na tym kon­flik­cie Sny­der się sku­pił.

Jest on nie­ste­ty po­trak­to­wa­ny po ma­co­sze­mu, przez co kom­plet­nie nie­wia­ry­god­ny, a w 2,5 go­dzin­ny seans we­pchnię­to jesz­cze ty­siąc zu­peł­nie zbęd­nych wąt­ków po­bocz­nych. Od sa­me­go po­cząt­ku widać, że film jest mocno po­szat­ko­wa­ny i po­dzie­lo­ny na krót­kie, cha­otycz­ne se­kwen­cje, w któ­rych zgu­bić może się nawet fan ko­mik­sów, o „zwy­kłych” wi­dzach nie wspo­mi­na­jąc. Dla nich nowy film Sny­de­ra bę­dzie kom­plet­nie nie­straw­ny. Mamy tu po­ło­żo­ne pod­wa­li­ny pod „Ligę Spra­wie­dli­wo­ści”, na którą wy­twór­nia ewi­dent­nie mocno sta­wia, de­biut Won­der Woman, Aqu­ama­na, Fla­sha i Cy­bor­ga (do­słow­nie epi­zod), a także zu­peł­nie nie­po­trzeb­ną, roz­bi­ja­ją­cą cały film kon­fron­ta­cję z Do­oms­day­em. Każdy, kto czy­tał ko­mik­sy wy­da­ne w la­tach 90-tych przez TM-Se­mic, wie jak ów nie­po­wstrzy­ma­ny stwór po­wi­nien wy­glą­dać i jak się za­cho­wy­wać. W „BvS” nie po­zo­sta­ło zu­peł­nie nic z pod­nio­słe­go kli­ma­tu tam­tych ze­szy­tów.

Pod­nio­słe są za to dia­lo­gi – każda po­stać rzuca tutaj pa­te­tycz­ny­mi fra­ze­sa­mi, jakby miała w tyłku kij i to jest naj­więk­szy za­rzut. Mrocz­niej­szy, bar­dziej bru­tal­ny kli­mat, pięt­no­wa­ny w re­cen­zjach jako coś złego, jest oczy­wi­ście plu­sem, zresz­tą i tutaj zda­rza­ją się lżej­sze mo­men­ty i bo­ha­te­ro­wie kon­tra­punk­tu­ją­cy cały patos. Te wznio­słe chwi­le pod­sy­ca do bólu pom­pa­tycz­na mu­zy­ka, która po­ja­wia się nawet w chwi­lach, do któ­rych kom­plet­nie nie pa­su­je. Wy­glą­da to śmiesz­nie. Mia­łem wra­że­nie, że twór­cy za wszel­ką cenę chcą, bym po­czuł te emo­cje, wagę sy­tu­acji, bym sie­dział na kra­wę­dzi fo­te­la. I teraz cios koń­czą­cy: nie czu­łem nic. Niech to bę­dzie naj­lep­szym pod­su­mo­wa­nie wra­żeń z se­an­su: ja, wiel­ki fan ko­mik­sów, po­sta­ci Bat­ma­na i wszyst­kie­go co ner­dow­skie, dawno nie oglą­da­łem żad­ne­go filmu tak bez­na­mięt­nie.

Ak­tor­stwo rów­nież trzy­ma prze­cięt­ny po­ziom. Ben Af­fleck w roli Bat­ma­na wy­pa­da przy­zwo­icie (na pewno nie było o co la­men­to­wać, jak tuż po ogło­sze­niu de­cy­zji), Gal Gadot w roli Won­der Woman jest OK, chęt­nie zo­ba­czę jej peł­no­me­tra­żo­wy film. Coraz mniej prze­ko­nu­ję się na­to­miast do Henry’ego Ca­vil­la w roli Su­per­ma­na. Poza mu­sku­lar­nym tor­sem nie ma w tym fil­mie wiele do za­ofe­ro­wa­nia. Z po­zo­ru kom­plet­nie po­ro­nio­ny po­mysł ob­sa­dze­nia Jesse Eisen­ber­ga w roli Lexa Lu­tho­ra osta­tecz­nie nie oka­zał się wcale taki kosz­mar­ny. W roli ob­se­syj­no-kom­pul­syw­ne­go sza­leń­ca aktor wy­pa­da nie­naj­go­rzej, cho­ciaż przez więk­szość filmu bli­żej mu do Edwar­da Nigmy, niż do ły­se­go szefa Le­xcor­pu.

Wątek po­je­dyn­ku czło­wie­ka z „bo­giem”, na­pę­dza­ny stra­chem i nie­na­wi­ścią, nie zo­stał tu wy­ko­rzy­sta­ny na tyle, by uza­sad­nić tytuł filmu i w grun­cie rze­czy stał się wąt­kiem zbęd­nym. O wiele le­piej było po­sta­wić na kształ­to­wa­nie się „Tri­ni­ty”, która potem roz­ro­śnie się do „Ju­sti­ce Le­ague”, ale tego już nie zmie­ni­my. Osta­tecz­nie „BvS” staje się dzie­łem prze­cięt­nym, ska­za­nym na za­po­mnie­nie lub na peł­nie­nie za­le­d­wie po­mo­sto­wej funk­cji w pla­no­wa­nym roz­wo­ju fil­mo­we­go uni­wer­sum DC. Broni się warsz­ta­tem, pięk­ny­mi zdję­cia­mi i wspa­nia­ły­mi efek­ta­mi spe­cjal­ny­mi, ale kom­plet­nie leży na po­zio­mie sce­na­riu­sza, dia­lo­gów, mon­ta­żu i emo­cjo­nal­ne­go an­ga­żo­wa­nia widza.

Wy­glą­da na to, że Sny­der prze­stał czuć to, co czują fani ko­mik­sów, a przede wszyst­kim Bat­ma­na i Su­per­ma­na na całym świe­cie. Ob­sta­wiam, że znisz­czy­ła go ko­niecz­ność ba­lan­so­wa­nia w roz­kro­ku po­mię­dzy za­do­wo­le­niem hard­ko­row­ców, wpro­wa­dze­niem no­wych wi­dzów i na­bi­ja­niem port­fe­la wy­twór­ni, tak jak to robią filmy Ma­rve­la. DC obu­dzi­ło się o kilka lat za późno i de­spe­rac­ko stara się nad­ro­bić stra­co­ny czas, strze­la­jąc sobie w stopę. Obraz jest cha­otycz­ny, nie­spój­ny, mało lo­gicz­ny i nie broni się jako sa­mo­dziel­ne dzie­ło, a tego nie przy­kry­je żadna wi­zu­al­na orgia. Takie filmy robi się albo na 5/6, albo wcale. Ja nie czu­łem się se­an­sem zgwał­co­ny, ale mocno roz­cza­ro­wa­ny i zmę­czo­ny. A skoro mówi wam to ko­mik­so­wy ma­niak, po­my­śl­cie jak za­re­agu­je widz, który na­wią­za­nia i smacz­ki ma w nosie. No wła­śnie.

Gdzie obejrzeć cały film: Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (2016)

Film można obejrzeć na płatnych platformach VOD.

Post Comment